Tort

Presja perfekcyjnego wesela – jak nie zwariować w czasie przygotowań?

Od momentu zaręczyn wiele z nas wchodzi w świat, który z jednej strony karmi nas inspiracjami, pięknymi obrazami i romantycznymi wizjami, a z drugiej – zasypuje listami rzeczy do zrobienia, terminami, kosztorysami i pytaniami, na które nie zawsze mamy gotową odpowiedź. I choć z radością myślimy o tym wyjątkowym dniu, szybko możemy poczuć, że wesele, które miało być celebracją miłości, zaczyna przypominać projekt z deadline’em, presją i stresem. Jak więc nie zwariować w trakcie przygotowań i nie pozwolić, by perfekcjonizm odebrał nam radość z tego, co najważniejsze?

Perfekcyjność to mit – nasze nie musi być jak z Instagrama

Z każdej strony bombardują nas zdjęcia z bajkowych ceremonii, dekoracji jak z katalogu i par wyglądających jak z filmu. Ale to, czego nie widać na tych zdjęciach, to często zmęczenie, spięcia, nieprzespane noce i ogromne oczekiwania – nie tylko własne, ale też te podsuwane przez otoczenie. Musieliśmy nauczyć się, że perfekcyjność w wersji katalogowej nie istnieje, a dążenie do niej często odbiera autentyczność.

Zamiast więc próbować odtworzyć „idealne” wesele, które widzieliśmy w mediach społecznościowych, skupiliśmy się na tym, co dla nas naprawdę ważne. Na emocjach. Na ludziach. Na wspólnym przeżywaniu chwili. Bo to, czy serwetki będą idealnie dopasowane do zaproszeń, nie zadecyduje o tym, czy będziemy szczęśliwi tego dnia.

Umiejętność odpuszczania – nie wszystko musi być idealne

To jedna z najważniejszych lekcji, które odebraliśmy podczas organizacji ślubu: nie wszystko się uda. Coś się opóźni, coś pójdzie nie po naszej myśli, może pogoda pokrzyżuje plany. Ale to, co możemy zrobić, to nauczyć się odpuszczać. Zaufaliśmy ludziom, których wybraliśmy do współpracy, pozwoliliśmy rodzinie pomóc, zamiast brać wszystko na siebie.

Odpuszczanie to też umiejętność powiedzenia „nie” rzeczom, które nie mają dla nas znaczenia, nawet jeśli są „trendy”. Nie chcieliśmy candy baru? To nie mieliśmy. Nie mieliśmy ochoty na pierwszy taniec? Zrobiliśmy to po swojemu. I wiecie co? Nikt nie miał z tym problemu. A my mogliśmy oddychać swobodnie.

Komunikacja i granice – nasz związek jest ważniejszy niż wybór obrusów

Organizacja wesela może wystawić na próbę każdą parę. Setki decyzji, setki potencjalnych spięć. Dlatego nauczyliśmy się ze sobą rozmawiać inaczej niż dotąd – otwarcie, z szacunkiem dla emocji drugiej strony. Ustalaliśmy priorytety, dzieliliśmy się zadaniami, ale też wyznaczaliśmy granice wobec oczekiwań innych – rodziny, znajomych, nawet konsultantów ślubnych.

Wiedzieliśmy, że chcemy zorganizować wesele dla siebie, nie dla poklasku. A to oznaczało, że czasem trzeba było powiedzieć: „To nie jest nasz styl”, „Nie czujemy się z tym dobrze”, „Chcemy inaczej”. I choć nie zawsze było łatwo, to właśnie te rozmowy uratowały nas przed tym, by stres zaczął podkopywać naszą relację.

Czas dla siebie – czyli dlaczego nie warto odkładać życia na „po weselu”

W ferworze przygotowań łatwo zapomnieć, że przecież już jesteśmy parą. Już się kochamy, jesteśmy ze sobą. I że ten czas narzeczeństwa nie powinien być tylko niekończącą się listą zadań. Dlatego świadomie planowaliśmy chwile tylko dla siebie – bez mówienia o kwiatach, sali czy gościach. Spacer, kolacja, weekendowy wypad – wszystko po to, by nie stracić z oczu tego, co naprawdę świętujemy.

Wesele to nie egzamin. To nie konkurs na najładniejszą salę czy najdroższą suknię. To dzień, który ma być pełen miłości i bliskości. A to możemy mieć tylko wtedy, gdy nie zapomnimy o sobie nawzajem w całym tym zamieszaniu.

Zakończenie – ślub to początek, nie punkt kulminacyjny

Presja perfekcyjnego wesela może być przytłaczająca, jeśli pozwolimy, by zdominowała to, co powinno być radością. Dlatego warto dać sobie prawo do niedoskonałości, do luzu, do śmiechu z rzeczy, które się nie udadzą. Bo na końcu i tak liczy się to, że powiedzieliśmy sobie „tak” – wśród ludzi, których kochamy, w atmosferze, którą stworzyliśmy razem, z serca.

Jeśli ślub to początek wspólnego życia, to chcemy zacząć je w spokoju, zgodzie i uważności – nie w biegu i pod presją. I to jest chyba najpiękniejszy prezent, jaki możemy sobie nawzajem dać.